noc przeszla bardzo spokojnie, pomijajac powodz, ktora przeszla przez nasze namioty, a szczgolnie magdy i michala. survival w najgorszym wydaniu do 10.30. potem siedzenie w piatke w kiblu dla inwalidow i za pomoca suszarki do rak suszenie nadgnitych spiworow...jak bezdomni, ale standart mamy niezly-ciepla i zimna woda, toaleta, swiatlo, suszarka.
rankiem, czyli o 15 wyruszylismy w trase. trzeci plan awaryjny juz w akcji, choc zrobilismy 33km
michal-nowe kolo za 300kr!, wiatr nimilosierny, ze zwiewa nas z drogi, warunki zalosne...