W Grand Junction, gdy usilowalysmy znalezc busa do kempinu w Parku Narodowym nad rzeka, zaczepila nas sympatyczna pani, ktora malo ze nas zawiozla na kamping, to za nieo jeszcze zaplacila i zaprosila nas na obiad do siebie do domu dnia nastepnego. Z zaproszenia skorzystalysmy, tym bardziej ze obsluga kempingu wywalila nas za to ze rzekomo rozbilysmy sie obok miejsca, ktore oni nam wyznaczyli :/ Pani Dee Dee zaproponowala nam nocleg, nakarmila i zabrala na pobliski jarmark.